niedziela, 2 czerwca 2013

Odznaka Najlepszej Żony.

Dotarła torba z prowiantem do Pana Męża mego, a w niej list.Wycisnęłam z Jego oczu kilka słonych kropli. Nawet Pan Mąż Żołnierz czasem przejawia skłonności do skrajnych uczuć. Nakupowałam mu tam strasznie dużo, całą górę zupek chińskich, wspominał ostatnio, że schudł kilka kilo... Ze mną z głodu nie umrze. Loża szyderców już tam go wyśmiała za taką ilość żarcia, ale już my wiemy, że się zgłoszą, kiedy przyciśnie rutyna (bo w Biedronce, którą mają niedaleko, nie ma dużego wyboru i można się szybko przejeść) albo brak suchej racji żywnościowej w danym momencie. Jak to mówi stare ludowe porzekadło - ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.


Usłyszałam, że jestem najlepszą żoną na świecie. Mógłby powiedzieć mi coś nowego, toż ja to wiem :D Ale miło było, to z pewnością.
Dziecko zdrowe, a jeśli jeszcze nie zdrowe, to już zdrowieje i jest prawie wyzdrowiałe. Nie widzę przynajmniej przeciwwskazań ku temu, aby już jutro było zdrowe. Za to ja, Matka i Najlepsza Żona, teraz się rozkraczam. Gdyby ktoś mnie usłyszał to bez wątpienia mógłby uznać, że ma przyjemność z Perfekcyjną Panią Domu - Małgosią Rozenek ;) Z tegóż też powodu dziś nie ubolewam nad tym, że nie mam do kogo wieczorem gęby otworzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz