wtorek, 25 czerwca 2013

Niecodzienne życzenie.

Ja, Pani Nigdy-Nie-Będę-Chodzić-W-Sukienkach chyba właśnie zmieniłam zdanie. Wystarczył jeden sms pod tytułem "Ładnie Ci w leginsach, ale chciałbym, żebyś zaczęła nosić sukienki.". W jednej chwili zamieniłam się w Panią Kocham-Sukienki, a jeszcze bardziej je pokochałam jak pozbierałam kiecunie z wieszaków w sklepie i wlazłam do przymierzalni. Jestem bardzo krytyczna wobec siebie, bo Pociążowe-85kg-Żywej-Wagi nie daje zbyt dużego pola do popisu, a tym bardziej zadowolenia z siebie i szczęśliwych zakupów. Kupowanie ciuchów to dla mnie przykra konieczność. Nie wspominając już kompletnie o udach, które bezlitośnie drą o siebie podczas chodzenia. Po urodzeniu Kobietki otrzymałam w darze od mojej Rodzicielki pantalony (lub, jak kto woli, majty z golfem) podtrzymujące szyderczo dyndający się zwis, który kiedyś był pokaźnym i pięknym ciążowym brzuchem, ale też chronią moje pokaźne udziska przed ranami, które niewątpliwie by się mogły pojawić. Tym razem jednak podczas mierzenia coraz to nowszych sukienek byłam w tak ciężkim szoku, że co następna to wyglądała na mnie lepiej. Nawet byłam w stanie stwierdzić, że "Ej kurcze, ja dobrze wyglądam!", a nie jak zwykle smętne "Ok, może być, tragedii nie ma...".

Jestem bardzo mile i pozytywnie zaskoczona.
Czekam do piątku na Jego powrót z podwyższoną samooceną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz