sobota, 27 lipca 2013

Międzynarodowe Mazurskie Zawody Balonowe

Jako, że dziś w końcu zawitało u nas słońce (z zazdrością słuchałam o fali upałów w całej Polsce, tylko nie u nas) wybrałam się ze szwagierką i jej synkiem na plażę, która jest za domem mojej teściowej. Kobietka jadła nektarynkę, lizaka i ciasteczka, wszystko to popijając soczkiem z jagód. Młody się kąpał, a my rozprawiałyśmy o tym, że były u nas zawody balonowe. Święcie przekonane, że już kilka dni temu się zakończyły, zwróciłyśmy uwagę na to, że w tym roku coś tych balonów nie było widać, a przecież zawsze nad miastem, w tym nad domem teściowej, przelatują zmierzając w kierunku drugiego brzegu jeziora. Dosłownie w tym samym momencie dotarł do nas coś strasznie głośnego, jakby buchnięcie. Odwróciłyśmy się szybko w stronę tego odgłosu, a tu co? No proszę, nie więcej niż 100m nad nami przelatuje balon. Zaraz za nim drugi, trzeci, czwarty... było ich co najmniej dwadzieścia. Chociaż mieszkam tutaj już kilka lat to nigdy jakoś nie było okazji żeby przejrzeć się im z tak bliska, jak dziś.

A tak w ogóle na cudowny początek całego relaksu wlazłam na pszczołę. Bosą stopą, mam 2x większego palucha niż to ustawa przewiduje. Pierwszy raz w życiu mnie taki stwór użądlił. Nie dałam się też nigdy jeszcze żadnej osie, szerszeniowi czy bąkowi. Niesamowite, że spędzając całe życie na wsi udało mi się tego uniknąć. Do dziś...













Szkoda, że zdjęcia nie są w stanie oddać tego, jakie to wrażenie robiło w rzeczywistości.

Zapraszam do obejrzenia mnóstwa innych przepięknych fotografii z zawodów w poprzednich latach na Google'ach.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Kiedy Mama spotyka się z Mamą.

Po niecałych trzech miesiącach ponownie spotkałam się z pewną mamą. Pierwsze spotkanie odbyło się u Niej i było to przyjęcie urodzinowe Jej córeczki. Los chciał, że znów nadarzyła się okazja, aby się zobaczyć i takim oto sposobem Ona zapukała do mych drzwi. Dziewczynki szybko znalazły wspólny język (dzielą je jedynie dwa miesiące różnicy) i mimo wielu zgrzytów, każda wyszła z tego bez szwanku (na załączonych zdjęciu moja Kobietka pcha wózek). Nie, nie umie jeszcze chodzić, chociaż od pół roku raczkuje. Stoi przy meblach, sprawnie porusza się z pchaczem i niestraszne są jej zakręty, czasem jak się zapomni to stoi bez trzymania się niczego, ale cóż - kroku zrobić nie chce. Trudno, jakoś to przeżyjemy. Każdy mówi "o, to już na pewno niedługo pójdzie" - ta... ja tego słucham już od tego pół roku. Dziecko pójdzie, kiedy będzie chciało - koniec kropka, nie ma czego tutaj próbować wywróżyć.

Nasza historia zaczęła się, w obecnych czasach, zwyczajnie. Poznałyśmy się na jednym w portali dla rodziców, a znajomość wyglądała jak sinusoida. Na prawdę było różnie i krótko rzecz ujmując - nie spodziewałam się takiego wyniku tego wszystkiego. Znajomości zawarte przez Internet są najlepsze, nie wiem dlaczego. Albo mam zwyczajnie pecha do ludzi w moim otoczeniu, albo... no nie wiem? Mąż? Z Internetu. Wszystkie najlepsze koleżanki, które pragnę w tym momencie gorąco pozdrowić? Z Internetu. A większość mam, które poznałam twarzą w twarz? Najchętniej bym w ogóle więcej nie oglądała.

sobota, 13 lipca 2013

A co by było, gdyby...

Zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdybyście dokonali innych wyborów? I to nie jakiś wielkich decyzji w swoim życiu, tylko tych całkiem maleńkich, które pozornie nie miały znaczenia? Czy bylibyście szczęśliwsi, a może wręcz odwrotnie? Co byście zyskali, a co stracili? Jakie to życie by było?

To, co mam zawdzięczam drobiazgom. Zaczęło się od patrzenia na grę mojego brata, potem granie na Jego koncie, aż w końcu założył mi własne i grałam już sama. Właśnie tam poznałam Mężczyznę jakieś 10 lat temu. A gdyby On nie zaraził się tą grą od kumpla, a ja od brata? A gdyby gra potoczyła się inaczej? Wystarczyłoby, żeby na IRCu miał inny nick niż w grze (tak jak ja) i prawdopodobnie nigdy byśmy się nie poznali. A gdyby ułożyło mu się z ówczesną dziewczyną, a ja bym nie pojechała z rodzicami na wakacje na Mazurach? Gdybym nie zaczęła później TEJ rozmowy? A gdybyśmy się poddali po kilku miesiącach takiego związku na odległość? A gdybym była wtedy mniej naiwna, a moja wiara i uczucia włożone w TO były słabsze? A gdybyśmy podjęli decyzję o ślubie i staraniach o dziecko później albo wcześniej? A jakbyśmy w ogóle wpadli z ciążą? Jakie byłoby teraz nasze dziecko? Czy byłoby już teraz ich więcej? A może byłby to chłopiec? Bliźnięta? Jedno-, dwujajowe? Bylibyśmy teraz tutaj, gdzie jesteśmy? Może inne mieszkanie? Inna sytuacja?

Z całą stanowczością i przekonaniem mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa z takiego zbiegu okoliczności, jaki nas spotkał. Życzę tego każdemu, nawet najgorszemu wrogowi, bo każdy powinien czuć się spełniony i zadowolony z życia!

W życiu każdej Kobiety przychodzi taka chwila...

...kiedy Mężczyzna ma urlop.

Dzisiaj spokojny poranek. Pan i Władca Jaśnie Mąż ma służbę, a od jutra wolne. Ostatni poranek tylko my dwie. Kobietka chodzi sobie pod stołem co jakiś czas ciągając mnie za nogawkę piżamy, a ja siedzę tutaj i piszę, podjadając płatki ryżowe na mleku, którym Ona nie chciała. Błogo, cicho... żadnych nerwów. W sumie to pomyliły mi się pory, bo już południe mamy, a nie ranek, ale to wszystko przez Nią. Od kilku dni chodzi spać razem z nami po 23 i wstaje po 10 (btw. jak to naprawić?).
Od jutra wszystko się zmieni, na cały miesiąc. Powinnam się cieszyć, bo zaraz po urlopie będzie poligon w Orzyszu, po Orzyszu znowu Drawsko i nie będzie Go ze 2-3 miesiące, ale ten miesiąc leżenia do góry fają na kanapie mnie przeraża. Całą moją organizację dnia trafi szlag, jak co roku z resztą. I jak co weekend też...

Za duże stężenie Mężczyzny w domu jest niezdrowe, podobnie jak i brak też.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rocznica, podsuwanie i...

Dzisiaj mija rok odkąd nasza córka jest z nami na świecie poza brzuchem. Ma już pięć zębów, raczkuje, siada, gada jak najęta (po swojemu, ale daje się czasem usłyszeć papa, mama, dada, gaga, baba, tata), chodzi przy meblach (od pół roku, ale za Chiny Ludowe nie chce się puścić i pójść sama... cóż, kiedyś się zapomni to zrobi), włosy ma do ramion (a miałaby jeszcze dłuższe, gdybym nie podcięła). Jest jej wszędzie pełno, niezwykle żywiołowe dziecko.
Wczoraj był tort i zabawa.

A Matka? Jak była gruba tak jest nadal. Pan Mąż znowu podejmuje temat drugiego dziecka. Coraz częściej. Help?

Nie mam co narzekać, dużo robi z Kobietką i dużo mi pomaga. Spełnia się itd., ale wiadomo, jak każdy (albo większość) mam wątpliwości co do dalszego rozmnażania się. Niewykluczone, że los zdecyduje za mnie, bo to, jak świętowaliśmy koniec poligonu może z najbliższego miesiąca zrobić jedną wielką niewiadomą. Jeszcze do mnie nie dotarło, ale te kilkadziesiąt dni mogą być bardzo stresujące.
Czego mi życzyć? Nawet nie bardzo pasuje stwierdzenie "życzę Ci, aby było po Twojej myśli", bo ja nie wiem, ile kresek chciałabym zobaczyć na teście. Znaczy tak, kiedyś bym chciała znów, ale nie wiem czy akurat lipiec jest tym czasem. Wezmę to, co mi los podsunie, on za mnie zdecyduje czy to jest dla nas dobry czas czy nie.

Byłby ciekawy prezent na urodziny (poczęcie rodzeństwa), co?