niedziela, 24 listopada 2013

Kobieta odnalazła swoje powołanie.

Witam moi Drodzy,
od tygodnia szukam inspiracji i pomysłów na ciekawe ozdoby świąteczne. Część z nich zaczęłam już powoli realizować i niechcący znalazłam sposób na siebie i na to, co mogłabym robić. Nigdy nie miałam swojego hobby, w którym czułabym się dobrze, aż do dziś. Spodobał mi się handmade i mam zamiar dążyć w tym kierunku. Zrobiłam już kilka małych ozdób i misia z filcu, w tej chwili właśnie suszą się w piekarniku moje małe cuda z masy solnej, a na kaloryferze leżą plasterki cytryny.
Przepraszam za stan szyby, ale Kobietka
systematycznie i skrupulatnie dba o to,
aby nie była za czysta.
W piekarniku wygrzewają się trzy renifery i aniołek:


Oprócz tego pochwalę się moimi bombeczkami :)



Następny wpis z pewnością będzie poświęcony pomalowanym figurkom z masy, a teraz się z Wami żegnam i zasiadam do kolejnej czasochłonnej inspiracji! :)

środa, 6 listopada 2013

Tęsknota za...? No właśnie.

Z lekkim opóźnieniem, ale napiszę nawiązanie do ostatnich Świąt i spotkań rodzinnych.

Nie będę mówiła tu o odwiedzinach, sprzątaniu grobów, obiedzie u dziadków czy zbulwersowaniem zjawiskiem, które nazywam "Znicz Fashion", które to z roku na rok ma się coraz lepiej, a pochylę się nad innym tematem.

Nie było mi dane poznać mojego Teścia. "Znam Go" tylko z opowiadań, ale jak słucham o Nim przy okazjach takich jak Wszystkich Świętych czy wspomnień rodzinnych to czuję dziwną tęsknotę. Z moją Teściową nie zawsze było dobrze, ale nigdy się nie kłóciłyśmy. Lubiłam ją dopóki się nie przeprowadziłam do Niej, ale potem się wyprowadziliśmy na swoje i znów Ją polubiłam. Jest dla mnie kimś więcej nawet niż mamusią z dowcipów czy mamą mojego męża. Zarówno Ona jak i Siostry mojego ślubnego są dla mnie bardzo bliską rodziną. Przy takich wspominkach jest mi cholernie źle, że nie zdążyłam zamienić z Nim nawet jednego słowa ani Go zobaczyć. Jedynie zdjęcia, których też nie ma zbyt wielu. Czuję się pusto, brakuje mi Go, ale nie umiem zdefiniować tego uczucia, sama go nawet nie rozumiem. Napływa mnie dziwna potrzeba odwiedzania Jego grobu, sprzątnięcia czy wreszcie postawienia znicza, ale z kolei wstydzę się z Nim "rozmawiać". Pan Żołnierz nigdy nie był wylewny i ciężko od Niego wykrzesać jakieś zwierzenia, ale wydaje mi się, że On nie odczuwa tego tak silnie jak ja albo - jak to mężczyźni mają w zwyczaju - przyjął taką formę obrony przed złymi wspomnieniami. Staram się jak mogę, aby tylko pamięć o Nim w naszym domu z czasem nie zmalała, bo o wygaśnięcie jej się nie boję. Czuję, że muszę, a przede wszystkim chcę, by tak było.