sobota, 27 lipca 2013

Międzynarodowe Mazurskie Zawody Balonowe

Jako, że dziś w końcu zawitało u nas słońce (z zazdrością słuchałam o fali upałów w całej Polsce, tylko nie u nas) wybrałam się ze szwagierką i jej synkiem na plażę, która jest za domem mojej teściowej. Kobietka jadła nektarynkę, lizaka i ciasteczka, wszystko to popijając soczkiem z jagód. Młody się kąpał, a my rozprawiałyśmy o tym, że były u nas zawody balonowe. Święcie przekonane, że już kilka dni temu się zakończyły, zwróciłyśmy uwagę na to, że w tym roku coś tych balonów nie było widać, a przecież zawsze nad miastem, w tym nad domem teściowej, przelatują zmierzając w kierunku drugiego brzegu jeziora. Dosłownie w tym samym momencie dotarł do nas coś strasznie głośnego, jakby buchnięcie. Odwróciłyśmy się szybko w stronę tego odgłosu, a tu co? No proszę, nie więcej niż 100m nad nami przelatuje balon. Zaraz za nim drugi, trzeci, czwarty... było ich co najmniej dwadzieścia. Chociaż mieszkam tutaj już kilka lat to nigdy jakoś nie było okazji żeby przejrzeć się im z tak bliska, jak dziś.

A tak w ogóle na cudowny początek całego relaksu wlazłam na pszczołę. Bosą stopą, mam 2x większego palucha niż to ustawa przewiduje. Pierwszy raz w życiu mnie taki stwór użądlił. Nie dałam się też nigdy jeszcze żadnej osie, szerszeniowi czy bąkowi. Niesamowite, że spędzając całe życie na wsi udało mi się tego uniknąć. Do dziś...













Szkoda, że zdjęcia nie są w stanie oddać tego, jakie to wrażenie robiło w rzeczywistości.

Zapraszam do obejrzenia mnóstwa innych przepięknych fotografii z zawodów w poprzednich latach na Google'ach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz